ARTYKUŁY


Kosmiczny focus Indii


      Istnieją od zarania czasu, przynajmniej tego ziemskiego. Bez nich istnienie Ziemi, a Indii w szczególności, nie byłoby możliwe. Skąd się wzięły ? Nie wiadomo. W każdym bądź razie, ci, którzy wierzą, wiedzą, że za ich pojawieniem się na Ziemi, kryje się potężna stwórcza siła. A Hindusów wierzących w niezwykłe znaczenie tych dwunastu tak zwanych jyothirlingamów są w Indiach setki milionów.

      Według wierzeń hinduistycznych tak zwane pańczbhutta, czyli pięć podstawowych elementów tworzących naturę, takich jak powietrze, ziemia, ogień, woda i eter wyemanowało z pięciu oblicz Sziwy. Wszelkie subtelne zależności pomiędzy tymi pięcioma elementami były znane, jak twierdzą pisma tego najstarszego hinduistycznego kultu, wysoce zaawansowanym duszom, zwanym Sziwagana. Tylko te zaawansowane istoty miały widzieć prawdziwego Sziwę, który wcale nie jest ani figurą, wizerunkiem, lecz potężnym dynamicznym zjawiskiem na skalę kosmiczną, przejawiającym się we wzajemnym tańcu pięciu elementów, poprzedzonym jeszcze tańcem trzech tak zwanych gun. Dla wszystkich innych, o nie tak rozwiniętej percepcji Sziwa miał być reprezentowany przez specjalną formę, zwaną linga, bądź lingamem. Według Agama Siastry, jednego z podstawowych traktatów sziwaickich, na całej Ziemi, takich reprezentujących Sziwę lingamów „zjawiło się” łącznie osiemdziesiąt cztery, ale do obecnej epoki, zwanej kalijugą, przetrwały takie lingamy tylko sześćdziesiąt cztery. Spośród tych sześćdziesięciu czterech lingamów dwanaście uchodzi za jyothirligamy. Poza tymi dwunastoma jest ukrytych przed wzrokiem zwykłych ludzi pięć tak zwanych Mahabhutta lingamów, z którymi bezpośredni kontakt ma zapewnić duszy wyzwolenie z reinkarnacyjnego cyklu. . A wspomnianych wcześniej dwanaście jyothirlingamów zostało rozrzuconych po całych Indiach. I, jak przystało na symbole, potężnej kosmicznej stwórczej siły, cieszą się wśród Hindusów ogromną atencją. A odbycie w ciągu życia pielgrzymek do wszystkich dwunastu lingamów ma zapewnić mokszę, czyli ostateczne wyzwolenie. I ludzie pielgrzymują, wiedzeni nadzieją...i ciekawością, żeby zobaczyć, coś, od czego, według wielu indyjskich astrologów ma zależeć los Indii i całego świata. Tych dwanaście lingamów światła/jyothirlingamów/ pełni rolę swego rodzaju soczewek, focusów, przez które spływa z całego Universum promieniowanie elektromagnetyczne galaktyk, gwiazd i planet, tworząc i zarazem podtrzymując wibracje samej Ziemi. W punktach spływania wibracji do Ziemi, czyli w miejscach, w których znajduje się tych dwanaście lingamów, według wierzeń, ale chyba i na podstawie doświadczeń, stwierdza się istnienie niespotykanej energii i wibracji, przekładających się na szczególny spokój tych miejsc, chociaż zatłoczonych przez rzesze pielgrzymów.

      Najbogatszy w lingamy światła jest indyjski stan Maharasztra, w którym tajemnicza kosmiczna siła osadziła aż cztery takie lingamy. Jeśli ktoś jest mieszkańcem tego stanu, to stosunkowo niewielkim nakładem sił i środków może odwiedzić aż cztery takie lingamy, pokonując tym samym aż jedną trzecią drogi do mokszy. Zważywszy, że każdy z dwunastu lingamów ma nieco inne właściwości i pełni inną rolę niż pozostałych jedenaście, można, przy okazji pielgrzymki po mokszę, załatwić także doraźne ziemskie problemy, związane z tym akurat życiem. Jest to szczególnie motywujące, dlatego w czasie jednej pielgrzymki, wierzący Hindusi odwiedzają do kilku jyothirlingamów.

      W znajdującej się w stanie Maharasztra miejscowości Ellora, słynnej w całym świecie z przepięknych skalnych jaskiń, można znaleźć jeden z najważniejszych lingamów południa Indii, tak zwany Ghrusheswara lingam, zwany też sparsza lingamem, czyli takim, który można dotknąć. Jest ten lingam znany przede wszystkim dlatego, że , jak z wielka pewnością twierdzą pielgrzymi, jego dotknięcie zapewnia potomstwo wszystkim mającym kłopot z wydaniem go na świat. Podobno to działa, dlatego, uwaga, zalecana jest w obecności pewna powściągliwość w swoich pragnieniach. Spełniają się !!! Po zaspokojeniu tak wielkiego pragnienia można udać się już dalej spokojnie do pozostalych trzech maharasztriańskich lingamów. W Bhimasankar /nazwa od imienia demona Bhimy /spotykamy lingam, przed którym możemy jedynie pokłonić się, nie dotykając go. Jednak to wystarcza, żeby pozbyć się własnych demonicznych skłonności i napełniwszy się wibracją tego miejsca, samemu stać się kosmicznym Sziwą. Podobnie w innym miejscu w Maharasztrze, w Parali, gdzie w odróżnieniu od innych lingamów, miejscowy określany jest jako Atmalinga, czyli linga symbolizująca wszystko, co jest, jedną jedyną rzeczywistość, Atmę. Tu, według doświadczonych pielgrzymów, wibracja jest szczególnie wysoka, jak przystało na centrum czczenia Atmy. Po „zaliczeniu” tych trzech pierwszych lingamów, można, a właściwie trzeba dotrzeć do Trimbakeszwaram, gdzie w malowniczym otoczeniu okrytych zielenią i spowitych mgłami gór, kosmiczne przeznaczenie osadziło bardzo ważny lingam. W obecności tego lingamu pielgrzymi doznają prawdziwie kosmicznej kąpieli w najwyższych duchowych wibracjach, która to kąpiel łączą z kąpielą w przyświątynnym zbiorniku. Warto dodać, że w dosłownie najbliższym sąsiedztwie tego miejsca znajdują się źródła Godawri, rzeki będącej dla południa Indii tym, czym Ganges dla Północy.

      Na kolejny etap lingamowej pielgrzymki można wybrać znajdujący się na północ od Maharasztry stan Gujarat. Tutaj trzeba odwiedzić znajdujący sie tuż nad brzegiem Morza Arabskiego Nageswara Lingam, czyli lingam symbolizujący Sziwę w formie węża. Miejsce to jest zresztą związane historycznie z istniejącymi tu wcześniej ośrodkami praktyk tantrycznych, szczególnie tantry tzw. lewej ręki. Z Nageswar trzeba udać się do Somnath, uchodzącego za miejsce jednego z dwóch najpotężniejszych jyothirlingamów. Według wtajemniczonych, to w ogóle od Somnath należy rozpocząć całą pielgrzymkę, chociaż są i tacy, którzy różnią się opinią w tej kwestii. W każdym bądź razie, czy odwiedzone na samym początku, czy później, Somnath zostawia u wszystkich niezatarte wrażenie.

      Kto już trafił do Gujaratu, może pokusić się o dotarcie do sąsiadującego z nim stanu Madhya Pradesh, gdzie spotka kolejne dwa lingamy: Mahakaleswara Linge i Omkareswara Linge. Ten pierwszy z lingamów znajduje się w Ujjain, jednym z największych centrów pielgrzymkowych Indii, podobnie jak Trimbakeszwari znanym z festiwalu Kumbamela. Tutaj pociechę mogą znaleźć ci wszyscy, którzy utknęli na ciernistej drodze wszelakich praktyk duchowym i ze zniecierpliwieniem wypatrują jakiegoś przełomu. Jest tu podobno szczególna wibracja dla tych, zaangażowanych w dualistyczne praktyki duchowe jak japa, mantra joga, no i oczywiście we wszelkiego typu jogi fizyczne. Jeśli ciągle nie udało się uzyskać przełomu, warto zajrzeć jeszcze bardziej na północ, do stanu Uttaranchal, do przed himalajskiego Kedarnath. Tutaj, na wysokości około 3400 m npm znajdujemy może największy, zarówno fizycznie jak i mocą, lingam. Samo Kedarnath to zarówno kąpiel dla oczu z powodu niezwykłego piękna tego miejsca, jak i kąpiel dla duszy z powodu mocy Kedareswara Lingi. Zresztą samo fizycznie dotarcie do Kedarnath napełnia człowieka mocą z powodu takiego wyczynu.

      Kiedy już wydaje się, że po dotarciu do Kedarnath, osiągnęliśmy wszystko, okazuje sie, że została nam jeszcze ostatnia „ćwiartka” do mokszy, czyli trzy lingamy: jeden z nich w sercu Indii, w starożytnym Varanasi, zwanym Benares, znanym też jako Kasi. W tym mieście - świątyni, we wszelkich duchowych przybytkach jak i w domach prywatnych, jak się szacuje, znajduje się około dziesięć milionów !!!, wszelkiej maści lingamów. Chociaż zauważyłem, że mieszkanie w tym mieście przez długi czas też nie zapewnia oświecenia...

      I na zakończenie pielgrzymki po dwunastu jyothirlingamach zostają już tylko dwa ostatnie punkty, oba na południu Indii: jeden to Srisailam w stanie Andhra Pradesh, drugi to Rameshwaram w Tamilnadu. W Srisailam jest kolejna sparsza linga, czyli linga, którą można dotknąć. Zwyczaj nakazuje dotknięcie jej czołem, co ma być równoznaczne z modlitwą do bliskich sobie form boskich. Muszę przyznać, ze dotknięcie czołem tej lingi napełnia jakimś nieziemskim doznaniem. Trzeba tu tylko uważać na głowę. Gdyż lingam znajduję się w niskiej i wąskiej kamiennej niszy, zmuszającej poniekąd do pokłonu i dotknięcia czołem. Potem zostaje już tylko droga do Rameshwaram, gdzie z kolei, przy okazji, odwiedzin lingamu, można wziąć oczyszczająca kąpiel /abishek/ w wodach oceanu, która to woda, jak wierzy się, jest zmieszana z wodami świętego Gangesu. I to na tyle. O reszcie można przekonać się w następnym wcieleniu, którego jednak być już nie powinno...Ja w każdym bądź razie nie pokonałem nawet połowy drogi do mokszy..Ale może osiągnę ją dzięki lingamowi Hiranyagarbha, o czym w kolejnym artykule.

Mariusz Piotrowski      

Artykuł ukazał się w Czwartym Wymiarze, nr 10/2008