|
ARTYKUY
KUNDALINI: Ognisty Wąż cz.II
czyli thriller o Kosmicznej Energii
Historia B.S Goela, zwanego później Sri Siddheswar Babą, to jedna z najbardziej
dramatycznych, a opisanych, historii, przebudzenia w człowieku boskiej energii kundalini. Ten, któremu się to przydarzyło,
jeszcze przed rozpoczęciem tej nieprawdopodobnej wewnętrznej podróży, jako człowiek gruntownie wykształcony, psychoanalityk,
ekspert od freudyzmu i mający już na koncie kilka książek, był w stanie rzeczowo i precyzyjnie opisać to swoje doświadczenie.
Cała ta historia jest zresztą związana z postacią Sathya Sai Baby, który, wg. Goela, był sprawcą inicjacji w tę dramatyczną
przemianę.
Bhim Sen Goel już od dzieciństwa, jakby z natury, ciągnął w stronę duchowości,
zainteresowany był jogą i medytacją. Ale dopiero, kiedy osiągnął trzydziestk, przeszedł porządną naukę medytacji pod okiem
pewnego młodego swamiego z ruchu Ananda Margi, a którego poznał podczas swoich psychologicznych studiów. Już wówczas coś
musiało zadziać się w Goelu, gdyż niebawem zaczął spontanicznie pisać wiersze, a nawet poematy, czego wcześniej w ogóle
nie robił. Przez następne dziesięć lat bardzo poważnie zajął sie, na marginesie swojej dosyć ożywionej działalności zawodowej,
medytacją, a także praktykami z zakresu pranajamy i elementów hatha jogi. I wówczas też zauważył w sobie nieoczekiwane i
niekontrolowane procesy przebudzenia energii kundalinii.
Zdecydowanie jednak to, czego doświadczał, dalekie było od ekstatycznych, opływających błogością i szczęśliwością opisów
z rozmaitych traktatów religijnych. Było to raczej doświadczanie bólu fizycznego, na przemian z zapadaniem się w stan
głębokiej depresji, co coraz bardziej wyhamowywało Goela w jego codziennej aktywności, zwłaszcza zawodowej. Ale zarazem ten
“dotknięty” przez boską kundalini adept medytacji zauważył w sobie niewiarygodny wręcz dla siebie postęp w medytacji.
I to na przestrzeni zaledwie dziesięciu lat.
Nadszedł rok 1975, kiedy jednego dnia dotarła do Goela wiadomość o samobójczej śmierci
jednego z jego przyjaciół, który mieszkał dosłownie kilka kroków od jego domu. I było to tak traumatyczne doznanie dla niego,
że znowu wpadł w otchłań silnej depresji. Tak silnej, że niemoż liwa stała się medytacja i inne praktyki. Goel sam wręcz
znalazł się na granicy śmierci, nie mogąc zdobyć się na żadną inną aktywność poza leżeniem w łóżku. I wtedy właśnie nadeszła
noc, od której rozpoczęła się prawdziwa podróż Goela ku niesamowitej duchowej przemianie. Tej właśnie nocy, zaledwie w
tydzień po śmierci przyjaciela, Goel został wręcz brutalnie obudzony około północy w swoim delhijskim mieszkaniu. I tym,
który obudził go ze snu, ściągając z niego energicznie pled, był nie kto inny jak sam Sathya Sai Baba. Goel w pierwszej
chwili pomyślał, że to halucynacja, ale postać w pomarańczowej szacie stała przy jego łóżku i wcale nie zamierzała odejść.
Goel mrucząc z powrotem naciągnął na siebie pled, dając zjawie czas na zniknięcie, ale szarpnięcie pledem powtórzyło się.
Sai Baba stał nad nim, a do tego odezwał się, nakazując Goelowi wstanie z łóżka i rozpoczęcie medytacji ze skupieniem uwagi
na punkcie pomiędzy brwiami. Dopiero gdy Goel z trudem zwlókł się z łóżka i usiadł na swojej asanie do medytacji, nocna zjawa
zniknęła. Ale tej nocy, rozkojarzony i zdezorientowany adept medytacji, z trudem mógł praktykować. Wytrwał do czwartej nad
ranem, po czym wrócił do łóżka i znowu pogrążył się we śnie. A zarazem pogrążył się w swojej depresji. Na jawie zaczął rozważać,
dlaczego akurat przybył do niego Sathya Sai Baba, którego po raz pierwszy i jak dotąd jedyny zobaczył trzy lata wcześniej
podczas darszanu w Whitefield, nieopodal Bangalore. Jednak odpowiedzi nie znalazł. Od tej nocy i dnia depresja Goela
pogłębiła sie jeszcze bardziej, ale jednocześnie czuł, że zachodzi w nim jakaś szybka, dynamiczna przemiana. Kilka dni
później poczuł, że otwarta została jego Brahma Randhra,czyli otwór na szczycie czaszki, w tradycji hinduskiej
będący wrotami łączącymi z boskością. Zarazem Goel zyskał niezachwianą pewność, że zostało otwarte jego Trzecie Oko,
czyli punkt pomiędzy brwiami. Czuł już więcej, widział już więcej, ale nie widział dla siebie ratunku przed coraz bardziej
wchłaniającą go depresją. Nie byli mu w stanie pomóc jego koledzy psychiatrzy, psychoanalitycy, freudyści, jungiści,
psychologowie z delhijskich instytutów rządowych. Nikt. Nawet eksperci od duchowości. Nie był w stanie pomóc nawet
największy wówczas ekspert od kundalini, Gopi Krishna, mieszkający wtedy niedaleko od Goela. Potwierdził jedynie,
na podstawie symptomów, rozpoczęcie procesu podnoszenia się tej ogromnej energii w ciele Goela, ale nie był w
stanie dać mu żadnego remedium na dotkliwe dolegliwości zarówno mentalne jak i czysto fizyczne. Z kolei w Trzecim
Oku Goel zaczął coraz częściej postrzegać Sathya Sai Babę, który w tym szczególnym punkcie przekazywał mu kolejne
instrukcje na tej drodze kundalini. Z kolei kilka dni później Goel mógł zobaczyć Sai Babę w jego ciele fizycznym
podczas darszanu w Delhi, dokąd wielki mistrz z Puttaparthi przybył z kilkudniową wizytą. Jednak podczas żadnego
z darszanów w delhijskich ogrodach Talkora “fizyczny” Sai Baba nie dał nawet mrugnięciem oka znać, że widzi
i rozpoznaje inicjowanego przez siebie adepta sai kundalini jogi. Cierpienie Goela jeszcze się pogłębiło i
narastało w nim poczucie, że pogrąża sie w świat omamów i halucynacji. W swoim Trzecim Oku mógł oglądać spektakl z
udziałem rozmaitych hinduistycznych form boskich, w szczególności bogini Durgi, no i oczywiście samego Sathya Sai
Baba. Tą drogą też zaczął otrzymywać informacje dotyczące nieodległej przyszłości, która później układała się właśnie
według wcześniej zapowiedzianego scenariusza. Jednak depresja potęgowała się, do tego stopnia, że Goel właściwie musiał
zrezygnować z pracy w prestiżowym indyjskim instytucie psychiatrii. Nie był w stanie zdobyć się na żaden większy wysiłek,
spędzając ogół czasu bądź w łóżku, bądź medytując. Czuł, że tonie. Szukał dalej ratunku przed narastającą depresją. Ze
swoimi braćmi udał się m.in. Do Riszikesz do innego z ekspertów od kundalini, do swamiego Chidanandy z aszramu Sivanandy.
Ten, jako lek, dał mu pewną mantrę, ale i to nie działało. Spotkał też w Riszikesz słynnego wówczas swamiego Siva Om Tirthę,
z kolei zapewnił go, że niebawem wszystko uspokoi się. Bez uzyskania jakiejś wyraźnej pomocy, Goel wrócił do Delhi.
Zdesperowany, postanowił udać się do samego “fizycznego” Sathya Sai Baby, do jego aszramu w Puttaparthi. Ale i
tu , na planie fizycznym, nie wydarzyło się nic spektakularnego. Sai Baba stanął na jednym z darszanów i przemówił do Goela,
w niezrozumiałym dla niego języku telugu. Nie było osobistego spotkania, tylko sen. Ale bardzo znaczący, w którym
Swami zapowiedział zakończenie tego dramatycznego i bolesnego procesu podnoszenia sie kundalini w wieku 45 lat, czyli do
roku mniej więcej 1980. Kolejne lat w życiu Goela, to z jednej strony prawie zupełne odsunięcie się od aktywności zawodowej,
a zarazem, pogłębiona praktyka medytacyjna oraz przyśpieszająca transformacja wewnętrzna. Stopniowo jego samopoczucie
zaczynało się poprawiać. Czuł też coraz wyraźniej ,że jest połączony z jakimś potężnym wszechotaczającym polem energii,
czy raczej polem świadomości. Kiedy czuł sie lepiej, nie nękany przez ciągle jeszcze obecną depresję, pisał. Powstały
wówczas artykuły, które złożyły się na dwa znane i uznane później tomy Psychoanalizy i medytacji. Powoli też
Goel zaczynał przygotowywać się do nowej roli, jaką w jednym z licznych snów zapowiedział mu Sathya Sai Baba - do roli
nauczyciela duchowego. Organizował między innymi specjalistyczne obozy medytacyjne w Riszikesz. I osiągnął niezachwianą
pewność, że jego transformacja zbliża sie ku końcowi.
Sri Siddeshwar Baba/Bhim Sen Goel/: 1935-1998.
I tak, jak zapowiedział mu we śnie Sathya Sai Baba, od 1980 roku coraz liczniej
zaczęli gromadzić się wokół niego ludzie, pragnący przewodnictwa na drodze duchowych poszukiwań. Goel, który już całkowicie
rozstał się profesją psychiatry, zaangażował się w prowadzenie coraz liczniejszych obozów medytacyjnych. Z czasem powstała
specjalna fundacja Trzeciego Oka. Wreszcie w roku 1993, po kolejnych licznych wizytach w Puttaparthi, Goel po raz pierwszy
został wezwany przez Sai Babę na osobistą audiencję, na pierwszą rozmowę na planie fizycznym. W czasie tej audiencji
Baba pobłogosławił rękopis nowej książki Goela, zmaterializował mu srebrną bransoletkę i nakazał, jak najszybciej będzie
to możliwe, powołanie aszramu. I zapewnił Goela, że pieniądze na ten cel spłyną obficie z różnych źródeł/ a właściwie z
jednego.../. Dodał na na koniec: “Nie martw się o stan konta, nie czekaj, zaczynaj !”.
I wkrótce potem, został znaleziony w stanie Haryana, grunt odpowiedni pod aszram,
pieniądze na ten cel, zgodnie ze słowami Sai Baby, też znalazły się i przystąpiono do prac nad wzniesieniem, od podstaw,
aszramu, jaki od przyjętego przez Goela duchowego imienia Sri Siddheswar Baba, został nazwany Siddheswar Aszramem. Rosnąca
popularność książek Goela, a także fama o nim płynąca, nieoficjalnie, od wyznawców Sathya Sai Baby, spowodowały, że do
powstającego w wioseczce Bigham, w rejonie Sonepat aszramu zaczęli, poza Hindusami, ściągać też adepci medytacji i kunadalini
jogi z Zachodu. Rozpoczęto też organizowanie dorocznych dwutygodniowych międzynarodowych obozów /campów medytacyjnych/,
cieszących się w świecie adeptów duchowości dużą renomą. Niestety, w pierwszym dniu kolejnego z takich obozów, w roku 1998,
B.S. Goel alias Sri Siddesjhwar Baba, nieoczekiwanie dla wszystkich zmarł w następstwie silnego ataku serca. Cóż, niezbadane
są wyroki Boskiej Matki Kundalinii, która równie szybko, jak powołała do istnienia na planie fizycznym nowego Mistrza, równie
szybko zdjęła go z tego planu.
Zostały po nim piękne i głębokie książki, wspomnienia tych, którzy zdążyli go poznać, podupadający Siddeshwar Aszram i
Sathya Sai Baba, który jeśli coś wie , to i tak zapewne nikomu nie powie niczego. Tak jak nie powiedział, mimo
kilkukrotnych prób tym, którzy chcieli znaleźć dla kundalini aszramu nowego mistrza......
Mariusz Piotrowski
/Czwart Wymiary, nr 1/2008/
|