|
Pogromca iluzji
"UG No More...."
Artykuł ten ukazał sie Czwartym Wymiarze nr 7/2007
Część II
UG nigdy nie mówił o sobie MISTRZ, co najwyżej stwierdzał, że jest w pełni rozwiniętym
kwiatem, bądż człowiekiem w pełni swego czlowieczeństwa. Nie znosił też słowa oświecenie, zamiast niego używał terminu stan
naturalny, stan, tak naprawdę naturalny dla każdego, ale znany zarazem nielicznym, gdyż, w taki, czy inny sposób tylko
nielicznym udało się uciec z niewoli kultury, cywilizacji i mogli stać sie w pełni rozwiniętymi kwiatami ludzkimi, ludżmi
w apogeum człowieczeństwa. Jednak stan naturalny, prawdziwy potencjalny stan każdego z nas nie jest możliwy do osiągnięcia
siłą woli. Nie można dotrzeć do niego na skutek wysiłku, rozmaitych praktyk tzw. Duchowych, sadhan, medytacji, modlitw etc.
Jest to wydarzenie czysto, z ludzkiego punktu widzenia, losowe i niemożliwe do sprowokowania wolicjonalnie. „Kogo wybierze,
temu sie przejawi”, głosi Katha Upaniszada, ale , jak mówił UG, uczeni w piśmie cytują pisma w ogóle ich nie rozumiejąc.
Podbną wręcz niemozliwośc osiągnięcia tego stanu głosi tez zresztą wręcz wyświechtana od cytowania Bhagavadgita:
„Szuka mnie jeden na tysiąc, znajduje jeden na milion”,co znaczy tyle, że jest to zdarzenie poza zasięgiem woli.
Jest to Coś, co wydarza się na przekór wszelkim próbom, wszelkim wysiłkom. Ludzie zresztą nie przyjmowali na ogół słów UG,
gdyż ich system uwarunkowania nie pozwalał im zaakceptować tego przesłania.
Nasza cywilizacja od zarania dziejów nakazuje starać, podejmować wysiłek, zmierzać
niestrudzenie do wytyczonego celu. UG wszystko to kwestionował, dodając dla wywołania jeszcze większego wstrząsu u słuchających,
że nie ma żadnego celu do osiągnięcia. Biegamy, zabiegamy, kręcimy sie kółko, uważając, że gdzieś tam za horyzontem jest punkt,
do którego musimy dotrzeć. A punktu takiego najzwyczajniej nie ma. „Nie ma celu do osiągnięcia, niczego do zdobycia, niczego do
zrozumienia...” Cała nasza cywilizacja, cala nasza kultura, włącznie z systemami religijnymi, zbudowane są na fałszywych
założeniach. I w związku z tym ludzkość, jako cywilizacja, skazana jest na upadek, czy, jak kto woli, zagładę, gdyż będąc
zbudowana na fałszywych założeniach, kreuje coraz więcej i więcej problemów, których, ostatecznie nie będzie w stanie rozwiązać.
I upadnie, czy ,jak kto woli, ulegnie zagładzie. UG nie widział dla ludzkości żadnego ratunku. Zjazd po równi pochyłej
rozpoczął się juz dawno, a teraz przyśpieszył. I znikąd ratunku i pomocy. A na pewno nie ze strony religii, czy wszelakich
systemów duchowych. Na te UG był wręcz alergicznie uczulony.....Jako człowiek urodzony i wychowany w Indiach był zdecydowanie
niechętny tamtejszemu systemowi religijnemu, który, jak takie systemy na całym świecie, wyrodził się w biznes. Wyjątkowo
krytyczny był wobec zjawiska awatarów. „Jeśli ktoś twierdzi, że nim jest jest, to kopnij gościa i pogoń go, gdzie pieprz
rośnie. Taki ktoś zawsze będzie budował kolejne świątynie, tworzył kolejne organizacje i zbierał dotacje. Jak cała nasza
tzw kultura, będzie tylko przyśpieszał pęd ku zagładzie, podtrzymując chory z gruntu mechanizm cywilizacyjny. A sam nie
będzie w stanie dać niczego, żadnego pozytywnego rozwiązania. I nikt inny też nie będzie w stanie go dać. Bo rozwiązania
takiego po prostu nie ma. Kto twierdzi, że jest, jest tylko zwykłym kuglarzem, który chce ogłupić ludzi. UG też nie dawał
takiego rozwiązania. Kiedy ktoś przychodził do niego po pomoc, UG stwierdzał: Jesteś zgubiony i będziesz zgubiony.
Na poziomie słów UG bywał bardzo ostry, twardy, wręcz cyniczny, ale w ten sposób, być może od czasu do czasu udawało mu
się rozlużniać u niektórych kulturowe okowy, jaki byli spętani. Był niczym mistrz zen.
Jako człowiek natomiast był ciepły, przyjazny, przyjacielski. Miał tylko, jak twierdził,
samych przyjaciół, nie uczniów, nie wyznawców. Nie było uczniów, gdyż nie było żadnego systemu nauk. UG nie wygłaszał wykładów.
Po swoim wewnętrznym kataklizmie wygłosił tylko jeden jedyny raz publiczny wykład. Póżniej juz był tylko i wyłącznie rozmowy z
przyjaciółmi, odpowiedzi na zadawane przez nich pytania. Ale z czasem UG uznał, że nawet ta forma spotkań do niczego nie prowadzi.
Ludzie na całym świecie tak naprawdę zadają wszędzie te same pytania. O przyszłość, przeznaczenie, wolną wolę, miłość, Boga itd.
I na pytania te tak naprawdę nie ma odpowiedzi. A właściwie to są, gdyż ludzkość dysponuje samymi odpowiedziami. Bez tych
przyniesionych przez kulturę odpowiedzi, nie byłoby pytań. Pytamy więc tylko dlatego, że znamy odpowiedzi. W ogóle według UG
wszelkie sesje pytań i odpowiedzi są bez większego znaczenia, gdyz w ich trakcie ludzie wyłącznie wymieniają sie zawartością
swoich „twardych dysków”, czyli pamięci. Tak naprawdę nikt nikogo nie jest w stanie obiektywnie słuchać, gdyz wszystko, co
słyszymy jest natychmiast interpretowane i z powrotem wyrzucane na zewnątrz. Nie ma więc tan naprawdę czegoś takiego jak dialog,
tak zwane dialogi, takie czy inne, to tylko setko niezależnych monologów. Tak jest, gdyż jako gatunek tak jesteśmy skonstruowani.
Jesteśmy, ni mniej, ni więcej, tylko całkiem nieżle skonstruowanymi biologicznymi robotami. Kto nas skonstruował ? UG uważał, że
stało sie to samo na drodze ewolucjo, o ile zastrzegał, coś takiego jak ewolucja w ogóle istnieje. Czy zrobił to Bóg ? To słowo
było szczególnie żle widziane w osobistym słowniku UG. Bóg to dla UG zaledwie słowo stworzone przez kulturę na określenie
najwyższej przyjemności, której nikt nie doświadczał, ale za to mógł żyć konceptem takowej. Bóg to tylko kulturowe słowo-wytrych,
na dżwięk którego ludzie kiwają głowami, że wiedzą. Podobnie, słowo miłość. Wszyscy o niej mówią, ale nikt nie wie, co to jest,
oczywiście, o ile nie jest to kojarzone z pożądaniem i instynktem rozmnażania. A przy okazji, tym co według UG trzyma nas razem,
jako społeczeństwa, czy spo czy społeczności to nie żadna tam miłość, ale tylko i wyłącznie strach. Przenikający cała nasza
istote zapisany wręcz na poziomie komórkowym. A miłość to tylko placebo na ten wszechobecny strach, podobnie, jak Bóg.
Kto więc „kryje się” za tym wszystkim. UG nie używał wielkich słów. Dla niego tym czymś było coś, co nazywał życiem.
Dodawał jednak, że nie wiemy, nikt nie wie i nigdy nie będziemy wiedzieli, czym ono jest mimo istnienia rozlicznych jego
definicji, od naukowych po religijne. Według UG to życie żyje i z jego punktu widzenia w ogóle nie ma więc zjawiska śmierci,
z tym samym i narodzin. Życie żyje cały czas i z tej perspektywy, UG is still alive, zmienił tylko formę, na, ujmując to
subtelnie, pięć elementów. Pięć elementów, a nie żadna tam dusze. Żadnej duszy, żadnej karmy, żadnej reinkarnacji.
Dla UG były to też tylko puste kulturowe slowa-wytrychy, tak naprawdę nie mówiące. Religie i kultura stworzyły te słowa
jako odpowiedż na strach przed śmiercią jako swoiste leki na paraliżujący strach, drzemiący w każdym z nas. Wszystkie te
słowa pocieszenia były dla UG tylko pustymi dżwiękami bez znaczenia i to starał się przekazać tym, którzy do niego przychodzili.
I nie bali sie go i nie bali sie spojrzeć okrutnej prawdzie w oczy.
Pamiętajcie ! Nie ma niczego do zdobycia ! Nie ma niczego do zrozumienia. Tak naprawdę
nie ma dla was niczego, gdyż jedna iluzję zaraz zastąpicie następną. Bóg, karma, reinkarnacja, dusze, wyższe wymiary, aniołowie,
to tylko i wyłącznie iluzje. Powstały, żeby jakoś złagodzić niepokój istnienia. A skąd ten głęboki niepokój ? Za tym wszystkim
kryje się myśl. Zrodziła się kiedyś , u zarania gatunku ludzkiego, jako być może całkiem uboczny produkt procesu ewolucyjnego.
Zrodziła się i zaczęła żyć swoim niezależnym życiem Z czasem myśli stworzyły swoje odrębne od ludzkiego królestwo. Zyją i
stale replikują, odnawiając sie o zaktualizowane zasoby naszej pamięci. Ale tak naprawdę to ciągle te same stare, powstałe u
świtu ludzkości myśli, tylko juz w nowej szacie. Zyją i do życia potrzebują energii. A tę dostarczają im ludzie, ze swoimi
żądzami, absurdalnymi i rozbuchanymi pragnieniami, chorymi ideami, dla których nawet potrafią umierać.
Każdy ruch w stronę zaspokojenia pragnienia to nic innego jak emocja, a emocja, to
nic innego jak energia. I nie jest ważne, jakiego to rodzaju pragnienie, czy pragnienie boskości, seksualne, czy jakieś inne,
to ciągle tylko pragnienie. A z nim związana jest emocja. Człowiek tak naprawdę nie tworzy myśli, tylko ja odbiera, a
odbierając zasila energetycznie. I o to w tym wszystkim chodzi.
UG nie miał co do tego jakichkolwiek złudzeń. Wiedział, że jako człowiek w stanie
naturalnym, a więc człowiek ze zredukowaną kulturową pamięcią, nie jest najlepszą pożywką dla myśli. Dlatego umierały w
jego bliskości „ z głodu”, zmieniają stan energetyczny na materię bezforemną, czyli popiół czyli vibhuti, jak kto woli.
Dlatego tak często jego ciało było obsypywane właśnie przez ten popiół, efekt jonizacji myśli. Ale królestwo myśli jest
potężne. Na tyle, że chyba jest nieodwołalnie zawładną królestwem ludzi. Cala nadzieja w tym, że nie „zaduszą” swego żywiciela,
czyli ludzkość.
A jeśli jednak ludzie będą musieli w końcu zejść ze sceny ewolucyjnej, to w kolejce,
by ich zastąpić, jako żywiciele, czeka wiele innych gatunków. Gdyż, jak często stwierdzał UG, człowiek, wbrew
kulturowo-religijnym nonsensom, nie jest ani Panem, ani Koroną stworzenia, i jest zaledwie jednym z miriadów elementów w
układance zwanej Życiem. ..
Zdjecia autorstwa Julii Thyer
Mariusz Piotrowski.
|