"DUET JEDNEGO"


Artykuł ten ukazał sie w Nieznanym Swiecie, nr 7/2007

      Już z samego wyglądu wydaje się być uosobieniem jogina z romantycznych opowieści o tajemnych i mistycznych Indiach. Szczupły, wręcz bez grama tłuszczu, o gorejącym wzroku i łagodnym uśmiechu, ten drobniutki i długowłosy jogin wszędzie, gdzie sie zjawia, natychmiast wzbudza zainteresowanie. W czasie niedawnego z nim pobytu na południu Indii, w słynnej świątyni bogini Minakszi w Madurai, można było zauważyć, jak liczni w tej świątyni pielgrzymi i turyści zagraniczni skupiali na nim wzrok, pomijając zupełnie liczne w tym miejscu wizerunki bóstw, oraz wszechobecnych i zabiegających o uwagę otyłych świątynnych braminów. Grupka Amerykanów zatrzymała się wręcz zahipnotyzowana widokiem takiego jogina, żeby naprędce nakręcić kilka ujęć z nim...

      Janglidas Maharaj, bo o nim mowa, dwukrotnie gościł w Polsce. Trzecia jego wizyta nie doszła do skutku z powodów urzędowych, gdyż ten jogin, będący uosobieniem łagodności, miał stanowić zagrożenie dla religijnej monokultury kraju. Paradoks tej sytuacji polegał na tym, że nawet w Indiach, Janglidas Maharaj nie jest przedstawicielem hinduizmu. Jest po prostu joginem, który funkcjonuje poza wszelkimi religijnymi ramami i systemami. W jego aśramach nie uświadczy się żadnej symboliki hinduistycznej, nie ma żadnych wizerunków bóstw, nie czci się Ganeszy, Sziwy. Kryszny, nie trzeba przebierać się w jakieś szczególne szatki, wykonywać pokłonów i robić dziwnych min, mających stanowić dowód spływającej na człowieka błogości. Przesłanie Janglidasa Maharaja, zwanego Omgurudevem, czy bardziej familiarnie, Babajim, jest proste:”Istnieje tylko jedna rzeczywistość. Jest to Atma, rzeczywistość atmiczna. I czy to jest Paramatmam, odwieczne Coś, czy Atma w tym zjawiskowym świecie, to tak naprawdę jest to cały czas Jedno i To Samo, w odwiecznym duecie Światła i Cienia. Aktywności i Bezruchu. Jedno w duecie z samym/samą/ sobą......Rzecz jednak w tym, że jeden z tancerzy w tym duecie Prawdy i Mayi nie wie, że tańczy sam ze sobą. Dlatego stara się bardzo, jak np. bohaterowie Tańca z Gwiazdami. O ile jednak tancerze z Tańca z Gwiazdami przestają, z końcem każdej kolejnej edycji, w tym odwiecznym tańcu, tak łatwo przestać nie można. Gdyż taniec jest bardzo upojny, czasami męczący, ale zawsze dostarcza i wyzwala sporo emocji. A te, usypiają, i nie pozwalają wydostać się ze snu.......... I nie wystarczą tu zwykłe słowa: “Tancerzu, przebudź się, kończymy program.....”. Trzeba czegoś więcej...Tym czymś jest Medytacja. Nie ta medytacja, w potocznym rozumieniu....Żadna medytacja o Pokoju na świecie, o tym, czy o owym, aniołach, diabłach plejadianach, etc, etc. To są tylko i wyłącznie fantazmaty umysłu. Medytacja to też nie siedzenie w siadzie skrzyżnym. To stan umysłu, poza wszelkimi wizjami i wyobrażeniami, o skrzydlatych pomocnikach, dewach, zwiastunach i błogosławionych...

      Janglidas Maharaj jest ascetą. Jest również ascetą słowa. Mówi mało, prawie wcale, przynajmniej jeśli chodzi o przekaz tzw. Wiedzy. Dlatego na pewno nie znajdą u niego satysfakcji uczestnicy rozlicznych newageowych kursów za pieniądze, podczas których sprzedaje się im spirytualne “trociny”, zwane na ogół wiedzą z wyższego poziomu. Nie ma u Janglidasa przekazów od rozlicznych aniołów, archaniołów, rysowania uzdrawiających i oświecających mandal, kolejnych stopni inicjacji i dyplomów, certyfikatów z pieczątką i znakiem wodnym, potwierdzających przynależność do specjalnej szkoły duchowego wtajemniczenia......Tak naprawdę nie ma niczego, poza spotkaniem z własnym umysłem, z jego nierozpoznaną naturą. Im głębiej rozpoznawaną, tym trudniej dostępną... Dlatego nie wystarczy już tutaj zapał po weekendowym seminarium medytacyjnym, tutaj trzeba naprawdę rzetelnej praktyki. To jest medytacyjne “full time job”. Program, praktycznie na cale życie, tak, jak zdarzyło się to Janglidasowi Maharajowi. Czytelnicy Nieznanego Świata znają już chyba dobrze historię życia Janglidasa Maharaja, chociażby z interesującego cyklu o nim i jego tzw. Świętych, zamieszczanego w ubiegłym roku.

      W tym roku Janglidas Maharaj dosłownie jednego dnia zniknął ze swojego głównego aśramu w Kokamtham, nieopodal słynnego Shirdi/Shridi Sai Baba/. Jak się okazało przez te dwa miesiące był pogrążony w jogicznym samadhi, w miejscu niedostępnym dla wszystkich. Kiedy po tych dwóch miesiącach powrócił do aśramu powiedział, że ten czas spędzony w samadhi był równy dwudziestu latom wcześniejszych praktyk jogicznych. W każdym bądź razie Janglidas powrócił do aktywności jeszcze silniejszy niż dotąd. W jego polu mocy inni też łatwiej wchodzą w wyższe, medytacyjne stany umysłu, szczególnie dotyczy to kobiet-joginek.

      Ostatnio, w kwietniu w aśramie w Kokamtham miał miejsce dawno nie praktykowany, pochodzący ze starożytnych czasów wedyjskich, rytuał pańcz agni. W ciągu 21 dni kwietnia przeszła go, znana z 12 numeru NŚ, Shantimayi Mata. Każdego dnia ta wspaniała i piękna joginka spędzała po wiele godzin w kręgu pięciu /pańcz/ ognisk, wystawiona na działanie ostrego słońca. Tzw. przeciętny człowiek, na przeciętnym poziomie opanowania, a właściwie nieopanowania umysłu, po prostu fizycznie, nie podołałby takiej próbie,a, mówiąc dosadniej, zmarłby z powodu żaru. Jednak umysł jogina w wysokim stanie samadhi, pozwala ciału na całkowite odcięcie się od tego śmiertelnego zagrożenia. W tym stanie umysłu, nawet ciało staje sie na swój sposób nieśmiertelne. Jest to jeden z najpoważniejszych testów na jogiczne opanowanie umysłu. Ten rytuał bywał nawet lokalnie zakazywany w Indiach, gdyż co jakiś czas zdarzały się śmiertelne wypadki. Shantimayi Mata przeszła tę próbę pomyślnie, stając się jedną z ważniejszych postaci w panteonie joginów stworzonych przez Janglidasa Maharaja. Ale bycie joginem dostępne jest dla nielicznych.

      Dla wielu innych Janglidas Maharaj jest po prostu wielką postacią, a dla ludzi uwarunkowanych religijnie, świętym. Dlatego każdego roku, podczas popularnego w Indiach święta Gurupurnima, można być świadkiem tego, jak kilkaset tysięcy ludzi przybywa do aśramu w Kokamtham, żeby złożyć hołd temu potężnemu joginowi. Podczas tego święta można zobaczyć wielokilometrową kolejkę, ciągnącą się aż od Shirdi/7km/ ludzi pragnących darśanu Janglidasa Maharaja. W tym roku tych ludzi przybędzie do Kokamtham w Gurupurnima jeszcze więcej, niż dotąd, gdyż, w tym czasie zostanie otwarta tzw Złota Świątynia, poświęcona poprzedniemu wcieleniu Janglidasa Maharaja, czyli Vishwatmak Jangli Maharajowi. To zresztą jedyna świątynia w tym, nad wyraz skromnym, iście jogicznym aśramie....



M.P.