ARTYKUŁY

W aśramie Swamiego Vishwanandy:
Narodziny Lingamu


       Zamieszczamy krótką relację Ani, uczestniczki drugiej wyprawy polskiej grupy do aszramu Swamiego Vishwanandy w Steffenshof


       Wróciłam przedwczoraj. Było tak wspaniale, że aż trudno opisać. Wyjechaliśmy w deszczu, gdy przyjechaliśmy, świeciło słońce. Swami to jakby Sai Baba, z którym można być blisko, bo jeszcze jest dostępny. Ja miałam może więcej szczęścia od innych, bo stałam się tłumaczem grupy i siedziałam przy Swamim podczas osobistych interview. Jest on tym, czym powinien stać się każdy z nas u szczytu ewolucji. Sama miłość i piękno. Przypomina Krysznę, co mu nawet powiedziałam. Spytałam: Swami, czy jesteś teraz naszym guru ? Guru, jakim guru ? Guru jest w twoim sercu. Nie jestem guru. Wobec tego, kim dla nas jesteś ? Jestem posłańcem/Messenger/.

       Była z nami grupa rosyjska, osiem osób. Urodził dla nich lingam, z białego kamienia, ciepły.Poprosiłam, by pobłogosławił moją malę.Oddał razem ze srebrnym medalionem ze Sri Jantrą i Saraswati po drugiej stronie. Musiał “odczytać", że się tym ostatnio zajmowałam. Jednej Rosjance zmaterializował piękny naszyjnik z szafirem, paru osobom kolczyki. Powiedział jej póżniej , że pobłogosławił je Babadżi/Krija Babadżi/. Mieliśmy trzy darszany, jeden dla każdego indywidualnie, dwa dla grupy. Swami nie naucza kriji, lecz jogi Patandżalego plus starożytne mudry, które Patandżali jakoby przypomniał, uważając, że są za trudne na czas kali-jugi.Ale nas tego nie uczył, nawet nie wygłaszał żadnych nauk, tylko raz przyszedł do nas ok. 11 wieczorem i opowiedział historyjkę ilustrującą potęgę wiary. Ostatnio Swami ma okres "chrześcijański", powstała w aszramie nowa kaplica pełna ikon i relikwii świętych prawosławnych. Ikony sam przepięknie maluje! Niektóre malowali jego uczniowie.

       Najważniejsze że w jego obecności czuje się tylko miłość, w głowie robi się pusto i nie ma żadnych pytań. Dotykał każdej osobie czoła i szyi pod potylicą, by nas sprowadzić z głowy do serca.

       Dla mnie jest ideałem Człowieka, tzn. Boskim człowiekiem. Przy nim zrozumiałam , jak osiągnąć jedność i zaczęłam to praktykować. To znaczy, starałam się być jednym z grupą, współodczuwać z każdym z obecnych, np. cieszyć się tak samo, jak osoba, która właśnie dostała od niego prezent, zamiast jej zazdrościć. Potem zrozumiałam, że wystarczy osiągnąć taką jedność z jedną istotą, a osiągnie się cel. Więc teraz do tego dążę.

       Po prostu nie da się opisać tego, co tam przeżywaliśmy. I fajne jest to, że będzie kontynuacja, tzn. pod koniec marca znowu pojedziemy do Niego. , a w maju przyjedzie do nas. Teraz pojechał na ponad miesiąc do RPA i do Kalifornii. Jedna osoba przyjechała aż stamtąd i była z nami. W końcu listopada będzie spotkanie grupy, może w przyszłości też w Polsce powstanie aszram. Mam nadzieję, że przez jakieś pięć lat będzie jeszcze fizycznie dostępny. Oby jak najdłużej. Nie chciałabym, żeby stało się tak jak z Sai Babą, że miliony ludzi będą gromadzić się wokół niego i nie da się już z Nim osobiście przebywać.

       Był Mariusz z Małgosią, dojechali samochodem, przybyli w tej samej chwili, co my. W górach bawarskich złota, przepiękna jesień. U nas już coraz mniej tego złota, ale jeszcze ładnie....

Ania

       P.S. Swami Vishwananda "urodził" lingam przez usta 8 listopada i wręczył go podczas podróży do Rosji Rosjanom z ruchu krija-jogi Ananda, Swamiego Kriyanandy/Donalda Waltersa/ jednego z amerykańskich uczniów Paramahamsy Yoganandy.