ARTYKUŁY

Cud na Księżycu

/mało znany epizod........./

Artykul ukazał sie w Czwartym Wymiarze, nr 8/2007

     Do aśramu Sathya Sai Baby w Puttaparthi każdego roku przybywają setki tysięcy ludzi, od Hindusów pielgrzymujących w zgodzie a nakazami ich religii ,po ludzi z całego świata, ciągnących tu, bądź z silnego przymusu/najczęściej również uwarunkowanego religijnie/, bądź wiedzionych przez czystą ciekawość, jak np. klienci rozmaitych jogiczno - turystycznych firm, dla których Sathya Sai Baba ma być atrakcją przy okazji zwiedzania Tadż Mahal, Goa i udziału w pseudo-zabiegach ajurwedyjskich.

     Podczas moich licznych pobytów w aśramie Praśanthi Nilayam mogłem zobaczyć tu wiele znanych postaci jak np. Hilary Clinton, goszczącą w aśramie nieoficjalnie, przy okazji oficjalnej indyjskiej wizyty jej męża/Sathya Sai Baba zmaterializował jej wówczas pierścionek z zielonym oczkiem - polecam tę materializację uwadze totalnych krytyków materializacji awatara z Puttaparthi/. Inną gwiazdą był Steven Seagal, który, gdy przybył do aśramu spotkał się z większą atencją Hindusów niż sam Sathya Sai Baba. No cóż, moce Hollywood i Bollywood znaczą więcej niż zjednoczone moce nawet wszystkich awatarów razem wziętych. Podobnie było zresztą z indyjską narodową drużyną w cricketa, która w 1997 roku zmierzyła się na aśramowym stadionie z teamem Reszty Świata. Religijni Hindusi padali do stóp gwiazdom tego dziwnego sportu, znowu wręcz zapominając o obecnym na stadionie, wielbionym przez nich mistrzu z Puttaparthi...Słynny Sunil Gawalskar/ taki indyjski David Beckham/ przez jeden dzień był z całą pewnością ”większy„, niż kosmiczny awatar. Podobobnie działo się, gdy niby ”incognito„, a jednak powszechnie rozpoznana, gościła w aśramie hollywodzka gwiazda, Goldie Hawn, trafiając zresztą później, jako ”duchowa-indyjska„ poszukiwaczka na okładki licznych pism. Bardzo spektakularna była też wizyta w aśramie nepalskiej rodziny królewskiej wraz ze świtą rozlicznych ministrów i urzędników. Był to iście królewski spektakl, chociaż w niespełna półtora roku później prawie wszyscy jego aktorzy musieli opuścić ziemską scenę w następstwie masakry na dworze, gdy szalony, a obecny na darśanie książę, wręcz rozstrzelał pozostałych członków rodziny.....

     Jednego razu po aśramie rozeszła się wieść, że na darśan, z krótką wizytą, przybył Edgar Mitchell, astronauta jednej z pierwszych księżycowych misji Apollo. Mitchell po powrocie z Księżyca zaangażował się bardzo w „duchowość” , najwyraźniej znajdując się pod ogromnym wpływem tego, co przeżył podczas misji księżycowej. Założył m. in. znany w świecie Institute of Noetic Sciences, zajmujący się duchowością i parapsychologią. Mitchell dostąpił interview u Sathya Sai Baby, ale to, co działo się mandirze jest do dzisiaj owiane tajemnicą, gdyż interview odbyło się bez świadków.

     Tajemnicą natomiast nie jest owiane nią to, co wydarzyło się podczas interview, jakiego Sathya Sai Baba udzielił innemu słynnemu astronaucie, Neilowi Armstrongowi/Ten mały krok człowieka jest wielkim krokiem ludzkości.../, chyba najsłynniejszemu z astronautów, pierwszemu człowiekowi, który postawił stopę na powierzchni Srebrnego Globu. Od czasu do czasu interview udzielane przez Sathya Sai Babę odbywają się w liczniejszym gronie i wówczas kwestie podczas niego poruszane, siłą rzeczy, mogą ujrzeć światło dzienne.

     Poniższa relacja pochodzi od pani Sutopy Senn, która swego czasu była studentką koledżu dla kobiet w Annantapur w stanie Andhra Pradesh, a informacje te przekazała podczas spotkania w Chelmsford w Anglii. Otóż p. Senn była świadkiem, uczestnicząc w interview wraz z Neilem Armstrongiem i innymi, następującej sytuacji. Sathya Sai Baba poprosił Armstronga, żeby ten przypomniał sobie pewien szczególny moment ze swego pobytu na Księżycu. Było to wtedy, kiedy astronauta odbił się zbyt mocno od powierzchni Srebrnego Globu, chcąc doskoczyć do jakiegoś upatrzonego przez siebie punktu, poczuł, że odbił się za silnie i wręcz leci nad powierzchnią ku pobliskiej rozpadlinie. Astronautę ogarnął strach, gdyż skok do rozpadliny mógł zakończyć się uszkodzeniem skafandra, co groziło natychmiastową śmiercią. Nie panując nad długością skoku na globie o grawitacji sześciokrotnie mniejszej niż ziemska, nie był też w stanie zapanować nad skutkami. Lecąc, był sparaliżowany przez śmiertelny strach, aż nagle poczuł, że jakaś tajemnicza siła w jednej chwili przygniotła go do powierzchni Księżyca, przerywając lot ku niechybnej śmierci. Było to tak nagłe, silne i nieoczekiwane zdarzenie, że Armstrong nigdy później nikomu nie wspomniał o nim, nie będąc zresztą niczego pewien. W pokoju interview Sathya Sai Baba wyraźnie zapytał Armstronga, czy przypomina sobie ten szczególny moment, kiedy tajemnicza siła przygniotła go do gruntu, naciskając zwłaszcza od strony lewego ramienia ? Zupełnie zaskoczony tym pytaniem, Neil, zmieszany, odparł, że pamięta. „Ocaliłem wtedy twoje życie”, dodał Sai Baba. I wtedy Neil Armstrong, silny facet z Teksasu, który podobno nigdy wcześniej nie płakał ani razu, padł do stóp Swamiego i na oczach innych obecnych w pokoju interview zaszlochał.

     Niedawno brytyjski kanał telewizyjny Channel Five pokazał dokument pt. „Apollo 11: historia niedopowiedziana”. W filmie tym ujawniono wiele faktów nieznanych dotąd szerzej opinii publicznej, jak m.in. fakt zaobserwowania przez załogę Apollo 11 niezidentyfikowanego obiektu latającego nad powierzchnią Księżyca. Czyżby Sai Baba....To może zbyt dalece posunięta spekulacja, ale z kolei faktem jest też i to, że na początku lat 90-tych, w szczególną noc Mahaśiwratri, przynajmniej kilkaset osób widziało nad aśramową Purnaczandrą/ hala, miejsce rozmaitych meetingów/ ogromy ,o średnicy kilkudziesięciu metrów ,seledynowy dysk, który po kilku minutach manifestacji, rozpłynął się na oczach patrzących.....