Zapisane na liściach. '' O Bibliotekach Liści Palmowych ''



Przed Biblioteka, 5th Main Street, Chamarajpet,
Bangalore

Telefon do wieczności

      Nieopodal tętniącego życiem centrum, w dzielnicy Chamarajpet, można natknąć się na ulicę Fifth Main Road. Ocieniona rozłożystymi akacjami, sprawia wrażenie, jakby czas się tu zatrzymał. Niezbyt pokażny budynek Biblioteki jest wciśnięty pomiędzy sklepik z książkami a warsztat naprawy skuterów. Tabliczka informacyjna na drzwiach głosi, że dotarliśmy do '' Wyroczni świętego Shuka''.

      Nie można jednak tu przyjść niezapowiedzianym. Wczesniej należy upewnić się - korespondencyjnie lub przez telefon - że taka wizyta ma sens. Bo w Bibliotece nie ma liści z zapisem losów wszystkich ludzi. Nie o każdym też czasie informacja jest gotowa do wglądu.

     Początki tej niezwykłej Biblioteki liczą sobie ponad 5 tysięcy lat. Tradycja podaje, że hinduski mędrzec Shuka Nadi, postać na poły legendarna, uzyskał wgląd w przeznaczenie całych pokoleń po tym , jak znalazł klucz do ''pamięci świata''. Wiedzę zdobytą w ten sposób wpierw przekazywano ustnie, potem zaczęto ją spisywać na palmowych liściach. Mówi się, że Biblioteka w Bangalore składa się z 3665 tomów, a każdy taki tom zawiera 365 zrobionych z liści kart.
  - Jeden liść ma 14 centymetrów długości i 6 centymetrów szerokości - stwierdza Mariusz Piotrowski, wydawca z Bydgoszczy, który w lutym tego roku gościł w bangalorskiej Bibliotece.
- Liście są zapisane po obu stronach, w języku starotamilskim, przy czym wielkość liter nie przekracza półtora milimetra. Gdy zobaczyłem je po raz pierwszy, nasunęło mi się na myśl, że do złudzenia przypominają używaną dawniej taśmę komputerową - taki perforowany pergamin. Z tym, że otwory są tu jednak znacznie drobniejsze.

      Piotrowski zapowiedział swój przyjazd do Biblioteki, dzwoniąc z Polski w pierwszych dniach stycznia 2000 roku. Razem z nim do Bangalore wybierały się jeszcze dwie osoby. W czasie rozmowy, posługujący się angielskim opiekun Biblioteki poprosił o podanie dat i godzin urodzeń całej trójki. -Godzinę swojego urodzenia na szczęście znałem - opowiada Mariusz Piotrowski. - W przypadku drugiej osoby godzinę podałem błędnie. Na temat trzeciej w tej kwestii nie wiedziałem niczego. Wtedy zapytano mnie, czym ten człowiek się zajmuje. Powiedziałem i okazało się, że ta informacja wystarczyła. Nie padło pytanie ani o narodowość, ani o nasze nazwiska czy imiona. Wyznaczono termin: 24 lutego, godzina 14.

      Tego właśnie dnia będą mogli się dowiedzieć, kim byli we wcześniejszych wcieleniach, a także, co czeka ich w przyszłości. Będą mogli również poznać datę swojej śmierci.

Gunjur Satchidananda Murthy,
"nadzorca" losów

Tłumacz liści

      '' Tłumaczem " liści w Bibliotece w Bangalore jest Gunjur Sachidananda Murthy. Funkcja "tłumacza " tradycyjnie przechodzi z ojca na najstarszego z synów. Pierwotnie miał ją spełniać brat Gunjura, lecz zmarł nieoczekiwanie na nieuleczalną chorobę.

      Nie jest łatwo dokonywać tłumaczeń z języka starotamilskiego. Słowa w tej mowie posiadają wiele znaczeń. Praca bibliotekarzy polega zatem nie tylko na wiernym przekazie, ale też na interpretacji i wyszukiwaniu współczesnych odpowiedników danych pojęć. Nic dziwnego, że czasami pojawiają się jakieś przeinaczenia czy błędy; na ogół jednak przekaz jest czytelny i -w lwiej swej części - zadziwiająco trafny.

      W wyznaczonym dniu i godzinie Polacy na Fifth Main Road dotarli bez przeszkód. Jak się okazało, nie było trudności z odnalezieniem zapisu przeznaczonego dla osoby, której daty urodzenia nie znano. Liście " wiedziały " bowiem, że przybędzie ona do Biblioteki w towarzystwie...bydgoskiego wydawcy! Nikt nie ma pojęcia, jak to się dzieje, że liście dokładnie "wiedzą ", ile lat, miesięcy i dni będzie miał dany człowiek w chwili, gdy droga doprowadzi o do " biblioteki przyszłości ".

      - Odczyt w pierwszej fazie jest swoistą rozmową - wyjaśnia Mariusz Piotrowski. - Bibliotekarz zadaje pytania chcąc uzyskać pewność, że ma przed sobą właściwy liść. Mówi więc na przykład: "Jesteś jedynym dzieckiem swoich rodziców?" Albo: "Czy to prawda, że ożeniłeś się mając 25 lat?" Jeśli potwierdzasz, rozpoczyna się właściwa część spotkania - poznajesz swoje wcześniejsze wcielenia. Wtedy możesz dowiedzieć się, ile razy żyłeś na Ziemi i w jakich epokach, a przede wszystkim czy żywoty służyły twemu rozwojowi duchowemu, czy też nie...

Umierałem pięć razy

     Znany pisarz i dziennikarz austriacki, Peter Krassa, w czasie swego pobytu w " bibliotece przyszłości" dowiedział się na przykład, że w jednym ze swoich wcześniejszych wcieleń żył w Indiach , gdzie dopuścił się " duchowej zdrady" wobec swojej duchowej opiekunki. Z tego powodu w obecnym życiu - odpokutowując ten czyn - żyje sam; nie ożeni się i nie będzie miał potomstwa. Czy rzeczywiście mamy tu do czynienia z obciążeniem karmicznym? Być może. W każdym razie nic nie wskazuje na to, by 62-letni dziś Peter Krassa zamierzał zmienić stan cywilny.

      Mariusz Piotrowski nie chce zdradzać szczegółów związanych z jego wcześniejszymi wcieleniami. Uważa, że byłoby to naruszeniem prywatności. Stwierdza jedynie; -nie byłem nikim historycznie szczególnym. Rodziłem się i umierałem pięć razy. Żyłem w Izraelu 2000 lat temu, kilka razy w Indiach. Co ciekawe, mieszkałem też na - zdawałoby się mitycznej - Atlantydzie. Wszystkie te sytuacje zostały omówione dość szczegółowo.

     Jeśli chodzi o wcielenie obecne pana Mariusza, " wiedza liści " okazała się zaskakująco dokładna. Zgadzały się wszystkie kluczowe wydarzenia, daty, życiowe wybory, które trzeba było podjąć. Biblioteka po swojemu nazwała nawet studia wyższe, jakie Piotrowski ukończył, a nie było to łatwe, bo szło o telekomunikację. Oczywiście ponad 5000 lat temu słowo takie nie istniało, można było jednak powiedzieć o porozumiewaniu się na odległość"...

      Bibliotekarz informuje także, pod wpływem jakich planet znajduje się człowiek w poszczególnych okresach swego życia - kontynuuje wydawca z Bydgoszczy - i to aż do odejścia z tego świata. Gdy zatem usłyszałem, że od 75 roku aż do śmierci znajduję się pod wpływem Marsa, odebrałem to jako dobrą wróżbę. 75 lat to już jest coś!

      Ośrodek w Bangalore nie jest jedyną Biblioteką Liści Palmowych. Niektóre żródła twierdzą, że funkcjonuje ich w Indiach aż 12. Jednak nie wszystkie takie miejsca godne są zaufania. Część z nich to wyłącznie "atrakcje turystyczne"- odpowiednik europejskich gabinetów wróżb. Biblioteki, które nie zaliczają się do tej kategorii, przechowują w swoich archiwach prawdziwe bogactwo informacji. Dzięki nim można poznać życie i przeznaczenie 300, a może nawet 400 tysięcy ludzi. Podobno w każdej z Bibliotek przechowuje się identyczne kopie liści, choć słychać też głosy, że dopiero informacje z różnych Bibliotek dotyczące tej samej osoby dają pełny obraz czekającej ją przyszłości. Mówi się też, że przyszłość nie jest zdeterminowana i zapisane na liściach wiadomości dotyczące przyszłych dni zmieniają się. Jak to wygląda w rzeczywistości nie wie nikt.

Wojciech Chudziński   Tadeusz Oszubski

/ Artykuł ukazał się w miesięczniku "Czwarty Wymiar" w 2001 roku , cdn./